CYKL 1. Teatr – Maski Dionizosa. „Król Roger” w inscenizacjach Mariusza Trelińskiego.

O muzyce, sensualności i seksualności, o mitologicznych personach w zdemitologizowanej rzeczywistości, o multimedialności opery i operze w dobie reprodukcji cyfrowej rozmawiają: Mariusz Treliński (Teatr Wielki – Opera Narodowa) – Marcin Bogucki (IKP UW) – Mateusz Kanabrodzki (IKP UW)

Źródła. Opera: między sublimacją a emancypacją

Zapisy:

Zapis dyskusji: kliknij

Zapis audio: kliknij

Zapis wideo: kliknij

 

Zapowiedź:

Według Mladena Dolara i Slavoja Žižka opera przez kilka stuleci funkcjonowała jako podstawowe kulturowe laboratorium pracy ze zbiorowymi mitami, zaś wyczerpanie się formy operowej na przełomie XIX i XX wieku otworzyło drogę do narodzin psychoanalizy. Nawet jeśli zgodzić się z tą tezą, nie sposób nie zauważyć licznych prób ożywienia teatru operowego podejmowanych już po zadeklarowanym przez autorów Drugiej śmierci opery wyrzuceniu tej formy artystycznej na śmietnik historii. W tych wysiłkach podstawową rolę odegrali reżyserzy, którzy wkroczyli na scenę wyposażeni w doświadczenia i narzędzia wypracowane w polu awangardy teatralnej. Na gruncie kultury polskiej w tym procesie wskrzeszenia trudną do przecenienia rolę odegrał Mariusz Treliński, którego zwrot ku operze może być uznany zarówno za precedens, jak i wzorzec drogi twórczej.

W związku z tym warto postawić pytanie –  czym opera przyciąga reżyserów wywodzących się z innych mediów: teatru i filmu? Jak reżyser filmowy i teatralny słucha muzyki i w jaki sposób podąża tropami muzycznymi, szukając właściwych form obrazowania scenicznego? Dlaczego reżyserzy zwykli z dużą większą pieczołowitością podchodzić do partytury niż do źródła przedstawienia teatralnego, za jakie uchodzi tekst dramatyczny? Jakie są powody wielokrotnej lektury scenicznej tego samego utworu, czego przykładem może być zmaganie się Mariusza Trelińskiego z Królem Rogerem Karola Szymanowskiego i Jarosława Iwaszkiewicza? Czy jest to świadectwem porażki, integralnie wpisanej w praktykę inscenizacyjną rozumianą jako próba przybliżenia się do idealnego obrazu pierwowzoru, czy też raczej każda kolejna inscenizacja w istocie ustanawia ów idealny pierwowzór? A może najwybitniejsza nawet inscenizacja jest w stanie ukazać jedynie szczątkowe sensy wyimaginowanej całości?

W ujęciu psychoanalitycznym podstawową funkcją sztuki jest sublimacja nieakceptowanych kulturowo doświadczeń. W rozumieniu alternatywnym, bliższym socjologii, podstawową funkcją sztuki jest uspołecznienie nieuspołecznionego, oddanie głosu skazanym na milczenie – słowem: emancypacja. W dziejach dwudziestowiecznej sztuki, a zwłaszcza teatru operowego, ścieżki sublimacji i emancypacji nieustannie się przeplatają. Jedni artyści, kładąc silniejszy nacisk na emancypację, przywdziewają maskę Dionizosa, drudzy – stawiając na sublimację, za pomocą apollińskiego snu, usilnie bronią się przed przebudzeniem (by posłużyć się kodem mitologicznym, bez którego nie sposób wyobrazić sobie historii gatunku). Co się dzieje jednak wówczas, kiedy ze względu na zmieniające się – jak obecnie – otoczenie kulturowe ten psychoanalityczny model ulega wyczerpaniu? Być może poza nim w ogóle niemożliwa jest sztuka. Jeśli jednak ceną za jego porzucenie miałaby być rezygnacja z idei sztuki, być może warto ją zapłacić? Król Roger w inscenizacjach Mariusza Trelińskiego stawia ten problem wyjątkowo ostro, dostarczając impulsu do postawienia pytania o możliwość istnienia sztuki poza dwoistością sublimacji i emancypacji.