Magda Szcześniak

Obrazy przełomu

Esej Magdy Szcześniak o niestabilnych obrazach zmiany ustroju w Polsce.


Notice: Undefined index: host in /mnt/webhosting/sites/re_sources/produkcja/reader/wp-content/plugins/auto-hyperlink-urls/autohyperlink-urls.php on line 452

Notice: Undefined index: host in /mnt/webhosting/sites/re_sources/produkcja/reader/wp-content/plugins/auto-hyperlink-urls/autohyperlink-urls.php on line 452

Zmiana to nie pochód, który można oglądać, kiedy przechodzi.

Clifford Geertz, After the Fact[1]

            Słynny plakat wyborczy Tomasza Sarneckiego przedstawiał rozpoznawalną sylwetkę Gary’ego Coopera z amerykańskiego westernu W samo południe (High Noon, reż. Fred Zimmerman, 1952). Cooper pewnym krokiem przemierza białe tło obrazu. Za jego plecami rozpościera się napis „Solidarność”, znaczek ruchu wpięty jest również w klapę kamizelki kowboja, tuż nad odznaką szeryfa. Wyborczy kontekst plakatu dopełniają karta do głosowania w prawej dłoni i napis: „W samo południe 4 czerwca 1989 roku”.

Doskonale wiadomo, „czego chciał ten obraz”. Odwołanie do kultowego amerykańskiego westernu, dzieła z gatunku spajającego tożsamość amerykańską zarówno w oczach Amerykanów, jak i reszty świata, miało podkreślić powrót zakazanych w czasach PRL treści, przede wszystkim jednak przywołać wartości reprezentowane przez szeryfa Willa Kane’a – zdecydowanie, spokój, powściągliwość, wytrwałość oraz umiejętność odróżnienia dobra i zła – niezbędne, by podjąć bezwzględną walkę. W plakacie tkwi jednak również pewien kłopotliwy naddatek, wynikający z siły pożyczonego obrazu. W oryginale szeryf, przemierzając ubity piach drogi w miasteczku amerykańskiego Dzikiego Zachodu, zmierza przecież nie do lokalu wyborczego, by pokojowo oddać głos na swojego kandydata, lecz na miejsce pojedynku w celu wymierzenia ostatecznej sprawiedliwości złoczyńcy.

Dla historyków kultury oraz innych badaczy przemian polskiego społeczeństwa lat 90. cezura roku 1989 jest z jednej strony pomocnym punktem odniesienia, z drugiej nieco kłopotliwym obciążeniem. Podręcznikowe narracje historyczne przedstawiają rok 1989, a zwłaszcza jego pierwszą połowę jako moment przełomu – zmiany systemu politycznego z komunistycznego na demokratyczny i systemu gospodarczego z gospodarki planowej na wolnorynkową. Im bliżej przyglądamy się jednak szczegółowym i rozproszonym mechanizmom kulturowym, ekonomicznym i politycznym, tym wyraźniej dostrzegamy, że wiele ważnych procesów – wdrażanych zarówno odgórnie, jak i oddolnie – rozpoczęło się co najmniej kilkanaście miesięcy przed rokiem przełomu. Jednym z najsilniej mitologizowanych elementów zmiany systemowej jest wprowadzenie wolnego rynku, skutkujące między innymi możliwością zakładania prywatnych przedsiębiorstw. Tymczasem liberalizacja systemu gospodarczego nie rozpoczęła się wraz z wprowadzeniem reform składających się na tak zwaną terapię szokową ministra finansów Leszka Balcerowicza, lecz wiązała się z ostatnią próbą ratowania konającej gospodarki PRL (II etap reformy gospodarczej, przeprowadzonej przez rządy Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego)[2].

Również same wydarzenia roku 1989 mają raczej rozproszony charakter. Zamiast kilku czy kilkunastu dni widowiskowej rewolucji lub pokojowego demontażu systemu, który znalazłby wyraz choćby w mitotwórczym geście fizycznym (jak rozbiórka Muru Berlińskiego, która stała się najbardziej ikonicznym momentem końca komunizmu), mieliśmy do czynienia z bezkrwawą i stopniową zmianą ustroju, pokojową wymianą władzy. Zresztą między innymi z tego powodu symboliczna siła roku 1989 jest często albo podważana (w narracjach sugerujących niepełne przekazanie władzy przez przedstawicieli PZPR), albo wymaga podkreślania i wzmacniania, jak choćby w inicjatywach postulujących świętowanie rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku. Twórcy projektu Wyłącz System, organizowanego od 2009 roku przez warszawski Dom Spotkań z Historią, piszą:

Spektakularne zwycięstwo polskiego społeczeństwa, w tym zwykłych ludzi, którzy w wyborach do Sejmu 4 czerwca 1989 roku solidarnie powiedzieli NIE systemowi, zapoczątkowało proces przechodzenia Polski do demokracji, a w szerszej perspektywie przyczyniło się do końca komunizmu w Europie. Mimo wielkiej radości nie świętowaliśmy. […] Przekonanie, że to już naprawdę koniec, rodziło się stopniowo, wraz z kolejnymi zmianami, jakie przynosił rok 1989. Dziś widać, jak wyrazistą cezurą jest 4 czerwca 1989[3].

Dająca się wyczytać pomiędzy słowami potrzeba stworzenia wymownego symbolu przełomu, „wyrazistej cezury”, realizuje się w próbie przypisania całemu społeczeństwu polskiemu – „w tym zwykłym ludziom” – udziału w obaleniu komunizmu. Chęć włączenia aktywnego zbiorowego podmiotu w zmianę systemową wiąże się oczywiście zarówno ze skomplikowanym przebiegiem wyborów 1989 roku, niemogących tak naprawdę mienić się „wolnymi”, skoro do zagospodarowania było jedynie 35% miejsc w Sejmie, jak i z innym symbolicznym wydarzeniem 1989 roku, czyli obradami Okrągłego Stołu[4]. Rozmowy przy Okrągłym Stole, polegające na deliberacji, negocjacjach i wypracowywaniu pewnego konsensusu między opozycją a przedstawicielami władzy, nie wpisywały się w klasyczny martyrologiczny schemat wyzwalania się spod jarzma wroga; zostały również przeprowadzone bez udziału zbiorowego podmiotu społecznego. Zawrotny sukces kandydatów „Solidarności”, którzy w pierwszej turze uzyskali 160 ze 161 możliwych do zdobycia miejsc w Sejmie, dowodził jednak mobilizacji zwolenników ruchu[5]. Mimo to, wydaje się, że z wymienionych względów data 4 czerwca nie tylko nie została od razu uznana za wartą świętowania, ale również do dziś stawia opór próbom przekształcenia jej w „wydarzenie” ikoniczne.

Wymazanie kabury z rewolwerem i zastąpienie jej kartą do głosowania na plakacie wyborczym „Solidarności” stanowiło być może wezwanie do rezygnacji z przemocy na rzecz pokojowych sposobów przejmowania władzy. Jednak trudno nie zinterpretować tego obrazu również jako fantazji o tym, co w rzeczywistości nigdy się nie wydarzyło – fantazji o wymierzeniu sprawiedliwości, o pełnej wymianie władzy, o chwilowym przekroczeniu zasad i zdobyciu się na gest szeryfa, czyli w kontekście polskim: o ostatecznym rozliczeniu z poprzednią władzą. Sztucznie wyszczuplony bok Coopera, od którego odcięto kaburę z bronią, i wciśnięta w rękę kartka z napisem „wybory” zdradzają prawdziwe pragnienia amerykańskiego kowboja, których nie dane mu było zrealizować w polskich warunkach. Przeniesiony do Polski szeryf, przyzwyczajony do niebudzących wątpliwości westernowych konfliktów – zawsze przecież wiemy, kto jest prawdziwym złoczyńcą – musiałby się nieco nagłowić nad tym, kto w tej sytuacji jest jego wrogiem[6].

W pewnym sensie rozproszona pamięć o końcu komunizmu odpowiada istocie przemian – żaden system polityczny nie kończy się z dnia na dzień, a nadzieje na odkreślanie grubą linią okazują się trudne do realizacji. Jeszcze bardziej strukturę czasową przełomu komplikuje inny obraz, również na pozór szczegółowo wskazujący datę przejścia –  wystąpienie telewizyjne Joanny Szczepkowskiej, podczas którego aktorka obwieściła „koniec komunizmu”. Obraz ten, w formie właściwej przekazom medialnym tego okresu – nieco rozmazany, w charakterystycznym odcieniu telewizji późnego PRL oraz w ramie telewizyjnego kadru – w popularnej pamięci łączy się zazwyczaj z dniem 4 czerwca 1989 roku[7]. Wiele osób nie pamięta dziś, że powstał aż cztery i pół miesiąca później, 28 października. Jak można się domyślać, performans Szczepkowskiej uznano za tak ważny nie dlatego, że był podsumowaniem procesu pierwszych (częściowo) wolnych wyborów, ani też nie tylko z tego powodu, że sceną dla niego było studio istniejącego jeszcze „Dziennika Telewizyjnego”, głównego programu informacyjnego w czasach PRL (trzy tygodnie później zastąpionego przez „Wiadomości”), ale przede wszystkim dlatego, że „koniec komunizmu” wcale nie był oczywisty. Szczepkowska zarazem nazwała to, co ma się skończyć, jak i przekonywała o owym końcu, który był często podważany lub przynajmniej niedostatecznie wyraźnie odczuwany. Niepewność słychać zresztą w zdaniu wypowiedzianym przez Szczepkowską tuż przed pamiętną formułą, zwykle odtwarzaną i pamiętaną jako pełna samodzielna wypowiedź. Aktorka, zasiadająca obok prowadzącej „Dziennik Telewizyjny” Ireny Jagielskiej, obwarowała stwierdzenie pewnymi zastrzeżeniami, ujawniając wielość możliwych interpretacji czerwcowych wyborów: „Ponieważ już tutaj jestem i naprawdę mam okazję siedzieć przy tym stole, chciałabym podać pewną wspaniałą wiadomość, w każdym razie według mnie jest ona prawdziwa” (podkr. – M. Sz.). Uzyskawszy przyzwolenie dziennikarki, Szczepkowska mówi, już wprost do kamery: „Gdybym była na tym miejscu [prezenterki] powiedziałabym tak: »Proszę państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm«”[8]. Wykorzystując platformę „Dziennika Telewizyjnego”, przejmując więc w pewnym sensie symboliczną władzę, którą kiedyś dysponował (jej częściową utratę Szczepkowska ironicznie komentuje, sztucznie odgrywając podziw dla „tego stołu”), aktorka nie tylko podkreśla znaczenie istotnego wydarzenia sprzed niemal pięciu miesięcy, lecz stara się działać tak, by jej wypowiedź była wypowiedzią performatywną (nawet mimo czasowego przesunięcia).

Potrzeba wydobycia, odegrania, a nawet stworzenia końca wynika, jak można sądzić, z jego niewidoczności w rzeczywistości społecznej. Dodatkowym kontekstem wypowiedzi Szczepkowskiej była również tocząca się już wtedy polityczna dyskusja o ostatecznym zakończeniu poprzedniego systemu, czy może raczej o wyciągnięciu z niego konsekwencji. Półtora miesiąca przed pamiętnym wydaniem „Dziennika Telewizyjnego” pierwszy premier III Rzeczypospolitej Tadeusz Mazowiecki sam stał się obrazem zmiany, pozując do zdjęć na tle ław sejmowych z ręką wzniesioną do góry i palcami ułożonymi w znak zwycięstwa. Dwa tygodnie przed zwycięskim gestem Mazowiecki zaproponował również wizualną metaforę przełomu – „grubą linię”, oddzielającą teraźniejszość od przeszłości. Przemawiając do swoich kolegów z „Solidarności”, ale i do stanowiących większość reprezentantów byłej władzy, Mazowiecki mówił:

Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania[9].

Gruba linia miała być zatem z perspektywy premiera czystym cięciem, dokładnym rozdzieleniem odpowiedzialności za podejmowane decyzje, wyznaczeniem nieprzepuszczalnej granicy pomiędzy działalnością poprzedników Mazowieckiego i Mazowieckiego oraz jego współpracowników. Jednocześnie miała zadziałać jako nośny obraz przełomu. Obraz został jednak szybko przechwycony w celu udowodnienia całkowicie innej tezy – według przeciwników Mazowieckiego „gruba kreska” (linia zmieniła się w kreskę, tracąc tym samym nieco ze swojej wzniosłości) oznaczała nie przełom, lecz wręcz przeciwnie, rezygnację z lustracji i jakichkolwiek rozliczeń komunistycznych zbrodni oraz gładkie przeobrażenie się komunistów w postkomunistów[10]. Obraz przełomu zamienił się w obraz zapomnienia lub wręcz zdrady.

Te trzy, pojawiające się w różnych mediach, obrazy związane z przełomem – kowboj bez broni z plakatu wyborczego; telewizyjny, retroaktywny performans Szczepkowskiej; retoryczno-wizualna figura „grubej linii/kreski” – świadczą o niepewnym statusie zdarzeń roku 1989, które od początku były przedmiotem zarówno nadziei, jak i poczucia niepewności[11]. Złożoność i procesualność kolejnych elementów przemian utrudniała przyjęcie pojedynczego ikonicznego „wydarzenia”. Z perspektywy współczesnych badaczy kultury rok 1989 wciąż zazwyczaj funkcjonuje jako cezura. Coraz częściej osoby badające czas tak zwanej transformacji decydują się jednak na obwarowywanie tej decyzji zastrzeżeniami. Widać w tym niepokój o to, ile właściwie zmieniło się po symbolicznym 1989 roku oraz czy „1989” nie stał się współcześnie interpretacyjnym wytrychem, fetyszyzującym zmianę jako taką i pozwalającym na mocne przeciwstawianie rzeczywistości PRL i rzeczywistości III RP[12].

 

[1] C. Geertz, After the Fact. Two Countries, Four Decades, One Anthropologist, Harvard University Press, Cambridge 1996, s. 4. To zdanie, trafnie oddające czasowość postrzegania zmiany, cytuję za: M. Buchowski, Coming to Terms with Capitalism: An Example of a Rural Community in Poland, „Dialectical Anthropology” 2003, nr 27, s. 48.

[2]    D. Grala, Reformy gospodarcze w PRL (1982-1989). Próby ratowania socjalizmu, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005.

[3]    Cyt. za stroną Domu Spotkań z Historią, www.dsh.waw.pl/pl/wylacz_system/45, dostęp 2 listopada 2014.

[4]    Na temat dyskusji prowadzonych wśród działaczy opozycji o wyborach zob. P. Śpiewak, Budowanie polskiej demokracji, w: tegoż, Pamięć o komunizmie, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2005.

[5]    Mandat numer 161 został zdobyty przez przedstawiciela Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w drugiej turze wyborów, która odbyła się 18 czerwca 1989 roku. W wyborach do Senatu na 100 miejsc 99 zdobyli przedstawiciele KO „Solidarność”, jedno miejsce przypadło niezależnemu kandydatowi – Henrykowi Stokłosie. Zob. P. Codogni, Wybory czerwcowe 1989 roku. U progu przemiany ustrojowej, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2012.

[6]    Poza plakatem westernowym częścią kampanii wyborczej były również indywidualne plakaty kandydatów, na których widniały zdjęcia przyszłych posłów i senatorów sfotografowanych z Lechem Wałęsą. Wizerunek Wałęsy miał legitymizować nieznanych szerzej kandydatów. Jak pisał Paweł Śpiewak o wyborach 4 czerwca 1989 roku: „Program kandydatów na posłów i senatorów nie miał żadnego znaczenia. Liczyła się tylko przynależność do drużyny i fotografia z wodzem w tle”. P. Śpiewak, Pamięć po komunizmie, dz. cyt., s. 31.

[7]    Zob. np. Z. Krzyżanowski, Drużyna Lecha, Gary Cooper i obalenie komunizmu, źródło: PAP, za: „dzieje.pl” z 26 maja 2014, dzieje.pl/aktualnosci/druzyna-lecha-gary-cooper-i-obalenie-komunizmu, dostęp 2 listopada 2014. „Co pamiętamy z wyborów? Zdjęcia kandydatów opozycji z Lechem Wałęsą nazwanych »drużyną Lecha«, plakat z Gary Cooperem […] i słowa Joanny Szczepkowskiej w DTV: »Proszę państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm«.” W dalszej części tekstu dziennikarz przyznaje, że słowa padły 28 października 1989 roku, stwierdzając jednak: „ta fraza zrosła się w pamięci z wyborami”. Również w otwartym jesienią 2014 roku Europejskim Centrum Solidarności w sali poświęconej wyborom 4 czerwca, gromadzącej między innymi plakaty wyborcze kandydatów „Solidarności” z Lechem Wałęsą, plakaty nawołujące do udziału w wyborach (w tym plakat z Garym Cooperem), znajduje się odbiornik telewizyjny, wyświetlający ciąg kilku obrazów, wśród których znajduje się również krótki fragment wypowiedzi Szczepkowskiej: „Proszę państwa, 4 czerwca…”.

[8]    Warte porównania są dwa filmiki dostępne w serwisie YouTube. Jeden z nich przedstawia pełną, prawie dwuminutową rozmowę ze Szczepkowską (www.youtube.com/watch?v=JkuYYu8PL_I), drugi zaś jedynie jej ikoniczny wycinek (www.youtube.com/watch?v=R9LwoIh1d3A). Jak wspomina Szczepkowska, tuż przed nagraniem dowiedziała się od władz Telewizji Polskiej, że rozmowa nie będzie emitowana na żywo. Zachowana rozmowa nie jest również pierwszą nagraną wypowiedzią. Według aktorki pierwsze wykonanie performansu było jeszcze bardziej doniosłe. Na czas wygłaszania sentencji obwieszczającej koniec komunizmu zamieniła się bowiem z prowadzącą program na miejsca. Z powodu przekroczenia czasu, nagranie trzeba było jednak powtórzyć i dopiero druga wersja została wyemitowana. Zob. J. Szczepkowska, 4 czerwca, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2009.

[9]    Zob. T. Mazowiecki, Polska będzie inna. Przemówienie wygłoszone w Sejmie 24 sierpnia 1989, w: tegoż, Rok 1989 i lata następne, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 41.

[10]   Por. T. Mazowiecki, Sąd nad grubą kreską, „Gazeta Wyborcza” z 12 września 2009, s. 18.

[11]   W rozprawie będę koncentrować się na pochodzących z różnych źródeł i gatunków obrazach lat 90. Badania nad literaturą w tym zakresie od wielu lat prowadzi Przemysław Czapliński. Szczególnie ciekawy w kontekście ambiwalencji przemiany systemowej i wpływu rzekomego końca na przemysł kulturalny, w szczególności na literaturę, jest tekst Języki przełomu, przyglądający się metaliterackim gatunkom charakterystycznym dla rzeczywistych lub wyobrażonych okresów przejścia – ankietom, bilansom i podsumowaniom, w tym wypadku dotyczącym „literatury polskiej po 1989 roku”. Zob. P. Czapliński, Języki przełomu, w: tegoż, Świat podrobiony. Krytyka i literatura wobec nowej rzeczywistości, Universitas, Kraków 2003.

[12]   Zmiana ta wiąże się również z badaniami proponującymi bardziej zniuansowane oceny okresu PRL.