Agnieszka Sosnowska

Zamknięte archiwa publiczne TVP. Relacja z researchu

Brak powszechnego dostępu do archiwum Telewizji Polskiej, a także problemy z pozyskaniem materiałów w celach edukacyjnych, które nie byłyby obciążone opłatami licencyjnymi, stawiają w sytuacji głęboko schizofrenicznej, kiedy tylko uświadomimy sobie, że materiały telewizyjne zrealizowane do 1994 roku nie są własnością Telewizji a Skarbu Państwa, Stanowią więc dobro wspólne, a nie jednostkowe. Próba zrozumienia tego paradoksu, wniknięcia w niego i rozłożenia na części pierwsze, wymaga przywołania kilku faktów związanych ze wczesnymi latami 90. i zajrzenia tam, gdzie jako kulturoznawcy zaglądamy raczej niechętnie – do ustaw prawnych. Mają one bowiem – czy chcemy tego czy nie – swoją skuteczność, wyznaczając określone punkty dostępu do archiwum, a także uprzywilejowując grupę osób, mającą do niego stały, nieutrudniony dostęp.. Ten tekst stanowi próbę zapisu i uporządkowania informacji pozyskanych w ramach badań, przeprowadzonych w obliczu trudności, jakie pojawiły się podczas sytuacji praktycznej – próby uzyskania dostępu do archiwum TVP w celu pozyskania materiałów audiowizualnych do Europejskiej Biblioteki Performansu Artystycznego, w której budowę zaangażowany jest Instytut Kultury Polskiej UW.W latach 90. XX wieku struktura mediów publicznych uległa znacznym przemianom i wiele dzisiejszych problemów związanych z archiwum TVP znajduje swoje początki w decyzjach podejmowanych w tych latach. Do 1992 roku telewizja publiczna działała jako monopolista, będąc jedynym podmiotem w Polsce nadającym programy radiowe i telewizyjne. Obowiązywał wtedy również zupełnie inny zakres prawa autorskiego, gdzie zgodnie z ustawą z 1952 roku prawo do określonego materiału filmowego i dzieła kinematograficznego nabywał przedsiębiorca, który je wytworzył. Rok 1992 był natomiast przełomowy ze względu na to, że struktura mediów publicznych uległa synchronizacji z nowym kierunkiem wyznaczanym przez transformację ustrojową w Polsce, zarzucając komunistyczny model na rzecz wolnorynkowego. Komitet do Spraw Radia i Telewizji został przekształcony w państwowe jednostki organizacyjne – Polskie Radio  i Telewizję Polską. Nie chodziło tutaj jedynie o zmianę nazwy, lecz o nadanie tym jednostkom nowej formy prawnej, czyli spółki prawa handlowego. Wprowadzona w życie została wtedy również nowa ustawa o radiofonii i telewizji, która zmieniła kształt rynku kinematograficznego. Nadawca publiczny uzyskał jedyną możliwą formę prawną, która pozwalałaby na długofalowe funkcjonowanie przy realizacji misji publicznej. Zgodnie z przepisami przejściowymi ustawy wprowadzony został termin administracyjny w obrębie którego należało przenieść majątek Państwowej Jednostki Organizacyjnej na rzecz nowego podmiotu, czyli spółki TVP S.A.. Na podstawie tych przepisów przejściowych przejęty został majątek rzeczowy, co dotyczyło również prowadzenia praw majątkowych. Warto podkreślić różnicę między prawem majątkowym – w tym wypadku nośnikami, które były przekazywane do Archiwum Państwowego – a prawami autorskim, pozostającymi przy twórcach. Tutaj bowiem zaczyna się problem. Prawa autorskie i majątkowe powinny były zostać wprowadzone aportem do majątku TVP S.A. w momencie przebudowywania struktury mediów publicznych. Wniesienie aportem oznacza przeniesienie na spółkę wszelkich praw do wkładu niepieniężnego, jakim były archiwa. Tak się jednak nie stało i można szukać tu winy w ogólnym chaosie panującym po zmianie ustrojowej. Z drugiej strony można jednak odwołać się do racjonalnego argumentu, który stawia pytanie o to, jak wycenić wartość praw majątkowych archiwów zbieranych od końca lat 50.  Ile są one warte? Kto miałby dokonać takiej wyceny i najważniejsze – na jakiej podstawie? Czy chcemy, aby wartość dziedzictwa kulturowego była przeliczana na wartość finansową? Według jakich kryteriów ustalane byłyby stawki? Również ze względu na niemożliwość określenia wartości praw majątkowych, nie przeprowadzono nigdy wyceny materiałów. Owa rezygnacja stanowiła zaś główną przyczynę tego, że prawa autorskie do materiałów archiwalnych nie zostały przekazane nowopowstałej spółce TVP S.A. Na podstawie tych samych przepisów przejściowych została jednak przekazana jej na przykład siedziba, a pracownicy Państwowej Jednostki Organizacyjnej stali się pracownikami Telewizji Polskiej. Kolejne terminy umożliwiające przeniesienie tych praw upłynęły i nie zostały już przywrócone. W obliczu blokad prawnych jedynym rozwiązaniem tej sytuacji wydaje się obecnie budzący od kilku lat duże kontrowersje projekt zmiany ustawy medialnej.Przywołuję szczegóły prawne przekształcenia Komitetu do Spraw Radia i Telewizji w Telewizję Polską S.A. w celu oświetlenie kluczowego paradoksu związanego z   archiwami. Polega on na tym, że sama Telewizja nie posiada praw autorskich do materiałów, znajdujących się w archiwach i za których emisję popiera opłaty licencyjne od innych nadawców. Wielu nadawców buduje natomiast swoje audycje, korzystając z archiwów TVP. Warto wspomnieć tutaj chociażby o popularności takich kanałów jak Ale Kino!, które w zasadzie w całości są budowane z retransmisji starych materiałów. Archiwa są własnością majątku Skarbu Państwa, można je więc zdefiniować jako własność wspólną. Powinny być dostępne publicznie na zasadach wolnego dostępu, bądź ewentualnie drobnych opłat, które nie byłyby jednak stawkami komercyjnymi, które w chwili obecnej narzucane są nie tylko konkurencyjnym stacjom nadawczym, ale również wielu instytucjom kultury, których działalnością statutową jest prowadzenie archiwum i upowszechnianie materiałów. Tymczasem instytucje publiczne często natrafiają na problem, kiedy chcą udostępnić materiały audiowizualne podczas wykładów albo zorganizować przegląd filmów. Przeważająca część reportaży, filmów, dokumentów  lat. 70., 80. i początku lat 90. była realizowana bowiem w koprodukcji z Telewizją. Taką sytuację odnajdujemy w tak istotnych ośrodkach jak Cricoteka czy Instytut im. Jerzego Grotowskiego. Działania edukacyjne i udostępnianie na szeroką skalę są tu przyduszane przez wymagania finansowe stawiane przez TVP.Struktura TVP S.A. jest więc naznaczona wewnętrzną sprzecznością. Z jednej strony musi pełnić funkcję misji publicznej, co przekłada się między innymi na to, że nie może przerywać reklamami filmów oraz audycji. Z drugiej natomiast jest spółką handlową, która musi pozyskiwać środki na swoje funkcjonowanie i wykazywać zyski. Obecną dyskusję wokół tej sytuacji można streścić w dwóch propozycjach wybrnięcia z aporii. Jeżeli nadawca publiczny ma nadal realizować misję publiczną bez potrzeby konkurencji z innymi nadawcami na rynku komercyjnych, powinien dostać takie wsparcie finansowe, które pozwoliłoby mu na skupienie się na realizacji tej misji – to pierwsze rozwiązanie. Jeżeli jednak ma działać w ramach rynku komercyjnego i budować swoje działania wokół celów komercyjnych, to powinien zostać zwolniony z obowiązku pełnienia misji publicznej – drugie rozwiązanie. Każdy nadawca na rynku może bowiem realizować zadania wynikające z misji publicznej. W tej propozycji Telewizja Polska zachowałaby swoją podmiotowość jako spółka prawa handlowego i działała na rynku w sposób czysto komercyjny (czytaj, bez przywilejów).

Właśnie ta sprzeczność w strukturze TVP S.A. stawia dzisiaj pytania o to, co robić z archiwum. Czy powinno zostać przy Telewizji, a prawa majątkowe zostałyby wtedy wniesione do majątku spółki aportem? Stanowi to ogromny dylemat każdego obecnego rządu ze względu na to, że wymaga zmiany ustawy medialnej. Ta decyzja strategiczna ma jednak wielką wagę, jeżeli spojrzymy na nią jako pewną projekcję przyszłego obiegu kultury i dostępu do dziedzictwa kulturowego. Albo oddamy archiwum spółce prawa handlowego, co do której losów nie mamy pewności, a zauważamy wyraźnie, że zbacza w kierunku działalności komercyjnej albo przekazujemy archiwa innej instytucji. Oba rozwiązania nasuwają wiele wątpliwości. Czy pierwsze rozwiązanie nie doprowadzi bowiem do sytuacji, w której nasz wspólny majątek – majątek skarbu państwa – zostanie sprywatyzowany i będzie zarządzany przez spółkę, która realizuje działalność rynkową? Czy sytuacja prawna nie została na tyle zaniedbana zaraz po zmianie systemowej, kiedy nikt nie widział jeszcze w tym zalążka przyszłego wielkiego problemu, że dzisiaj wydaje się beznadziejna?

CC BY-SA 2.0, by Daniel Kruczynski.

Instytucją, która miałaby w przyszłości przejąć archiwa telewizyjne do 1994 roku, (czyli te które są własnością majątku Skarbu Państwa) jest Narodowy Instytut Audiowizulany. Obecnie NInA działa na podstawie ustawy o organizacjach prowadzących działalność kulturalną jako instytucja kultury. Projekt dotyczący NInA powołuje natomiast instytut jako niezależną już instytucję, która ma zajmować się cyfryzacją i udostępnianiem zdigitalizowanych materiałów. Prawa majątkowe mają być przekazane Instytutowi, który mógłby dysponować tym dziedzictwem narodowym – katalogować i w następnym kroku udostępniać na zasadach udostępniania dobra publicznego. Podjęto już pierwsze kroki na drodze nawiązania współpracy między TVP a NInA dotyczące procesu digitalizacji i udostępniania najcenniejszych materiałów znajdujących się w archiwum. Jeden z widocznych w tym momencie i wymagających natychmiastowej reakcji problemów dotyczy jednak nośników. Taśmy były bowiem wielokrotnie przegrywane i wiele materiałów, które znajduje się nawet w katalogach fizycznie już nie istnieje. Zostały one utracone w różnych okolicznościach. Przede wszystkim w latach 80., kiedy kasety wideo były bardzo drogie i stanowiły przedmiot wielokrotnego użytku.

Na tym jednak nie koniec problemów. Nawet udostępnianie edukacyjne wiąże się bowiem z wysokimi kosztami pokrycia praw autorskich. Telewizja nabywała prawa w ograniczonym zakresie – na nadawanie telewizyjne. Obecnie pojawiły się nowe pola eksploatacji, które nie istniały w momencie, kiedy Telewizja pozyskiwała prawa – przykładem jest tutaj Internet, który umożliwia dostęp do materiałów w wybranym przez użytkownika miejscu i czasie, czy sieci multimedialne. W ustawie istnieje jednak zapis zgodnie z, którym twórca nie może odmówić wykorzystania dzieła w nowym polu eksploatacji. Nie znaczy to jednak, że nie należy mu się z tego tytułu wynagrodzenie w ramach praw majątkowych. Nie za bardzo jednak wiadomo, co zrobić z tym wynagrodzeniem i komu je przekazać tak, aby cała operacja była zgodna z prawem. Katarzyna Chałubińska-Jentkiewicz, zastępca dyrektora w NInA jest zwolenniczką rozwiązania, zgodnie z którym takim miejscem byłby fundusz prawa autorskiego – powołany zresztą kiedyś właśnie do takich celów. Kolejna propozycja to utworzenie funduszu tego typu przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego lub bezpośrednio przy NInA. Można wyobrazić sobie, że istnieje szansa na stworzenie systemu, w którym nośniki byłyby wydawane po uiszczeniu drobnej opłaty.  Tym bardziej wydaje się, że jest to realne obecnie – w czasach digitalizacji – kiedy nośnikiem faktycznym dzieła jest plik. Jeżeli bowiem prawo autorskie mówi, że w zakresie edukacji mamy dozwolony użytek publiczny, to dlaczego nie możemy wprowadzić zasad udostępniania nośników po opłatach technicznych?

Obecnie w archiwach TVP znajduje 115 tysięcy taśm filmowych, ponad 200 tysięcy analogowych taśm magnetowidowych oraz blisko 60 tysięcy taśm cyfrowych. Fizycznie przechowywane są one w magazynach, które pozostają ukryte przed wzrokiem osób z zewnątrz chcących uzyskać dostęp do określonych materiałów. Pierwszy kontakt z archiwum jest więc zapośredniczony przez interfejs, jaki stanowi ekran komputera z wyświetlającym się na nim katalogiem. Baza danych wraz z hasłami, według których materiały są katalogowane, jest więc w zasadzie jedynym źródłem wiedzy o zasobach archiwum, a sprawność badacza w sprawdzaniu haseł jedynym narzędziem pozwalającym na zbudowanie wyobrażenia o jego zasobach. Szukający materiałów funkcjonuje więc w przestrzeni potencjalnej. Archiwa są tak pojemne, że nikt nie ma obecnie pełnej wiedzy o tym, co się w nich znajduje. Aktualny system katalogowania znacznie przewyższa standardy obowiązujące w latach 70. czy 80., a także – co istotne – inne słowa kluczowe przypasowuje się do materiałów dotyczących tych samych zjawisk.  Obowiązuje więc tutaj raczej logika szczęśliwego trafu niż uporządkowanej kwerendy.  Przestrzeń archiwum jest więc przestrzenią, której niezbyt gęsto tkana siatka katalogu nie jest w stanie w pełni objąć – mnóstwo materiałów pozostaje bowiem poza jej zasięgiem. Trzeba je wyławiać innymi metodami – szukając według haseł na pierwszy rzut oka przypadkowych; wpisując w ciemno czy odwołując się do skojarzeń z głównym tematem.

Instytut Kultury Polskiej wspólnie z TVP Kultura prowadzi obecnie projekt naukowy mający na celu „przeszukanie” archiwów pod kątem określonych treści – mianowicie obrazu polskiej sztuki performance, wyłaniającego się na podstawie znalezionych materiałów. Rama projektu badawczego okazuje się tutaj niezwykle istotna, umożliwia bowiem otwarcie archiwów i dopuszczenie grupy osób spoza Telewizji, którą stanowią studenci. Mają oni bezpośredni i długoczasowy dostęp do bazy danych,  na podstawie której zamawiane i oglądane są kolejne materiały dotyczące interesującego badaczy tematu. Określenie wąskich granic tematycznych kwerendy pozwala na bardzo głębokie przebadanie archiwów i w pewnym zakresie wyczerpujące – kompletne. Pojęcie „kompletności” nie odnosi się jednak tutaj bezpośrednio do archiwów, które cały czas pozostają rodzajem czarnej dziury, w której katalog wytycza jedynie wąskie, oświetlone ścieżki, pozwalając poruszać się po nich, stanowiąc jednak równocześnie dopiero przedsmak całości.

***

Bardzo dziękuję za pomoc w zbieraniu materiałów do tego tekstu Pani Katarzynie Chałubińskiej-Jentkiewicz, Zastępcy dyrektora NInA oraz redakcji TVP Kultura.